środa, 9 września 2020

Lazurowe Wybrzeże - cz. 2

 Wrześniowy City Break cz. 2

Nicea
W poprzednim poście pobieżnie napisałem jakie wrażenia zrobiło na nas miasto.
Ten post zacznę od prozaicznych na pierwszy rzut oka spraw, ale w moim odczuciu istotnych z punku widzenia turysty odwiedzającego miasto po raz pierwszy. Ogromnym plusem jest lokalizacja lotniska. Często porty lotnicze budowane są z dala od miast, przez co dojazd jest zarówno czasochłonny jak i kosztowny. Tutaj, mamy zaledwie 7 km od centrum Nicei doskonale skomunikowane z miastem linią tramwajową. Dojazd zajmuje około 20 minut i kosztuje dokładnie 1,50 euro. Zresztą generalnie polecam podróżowanie po Nicei tramwajami. Wprawdzie na dzień dzisiejszy są tylko 3 linie, ale mogę się o nich wypowiadać w samych superlatywach. Są nowoczesne i komfortowe (bardziej przypominają wagony metra niż tramwaje znane nam z polskich ulic), tanie (1 przejazd z przesiadkami do 75 minut kosztuje 1,50 euro, 10 przejazdów = 10 euro, a bilet 24-godzinny = 5 euro), a przede wszystkim punktualne i kursują co kilka minut. Poza tym, trasy tramwajowe są dobrze przemyślane, co w połączeniu z bogatą siatką autobusów miejskich (w których obowiązują te same bilety) pozwalają nam w komfortowy sposób dotrzeć w różne zakątki miasta miasta.
Jednak nie wszystko w Nicei jest tak dobrze przemyślane... Planując wyjazd myślałem, że dobrym sposobem na poruszanie się po mieście będą rowery miejskie VeloBleu. Wprawdzie rating na Google dający w porywach 2 gwiazdki oraz druzgocące opinie użytkowników nie napawały optymizmem, stwierdziłem, że spróbuję, ja lubię wyzwania... Pierwsze schody to strona internetowa, na której trzeba się zarejestrować. Ponieważ język francuski jest mi obcy szukam na stronie ikonki umożliwiającej zmianę języka na bliższy memu sercu angielski i ku wielkiej radości -po ładnych kilku minutach wytężania wzroku- znajduję go, ale nie tam, gdzie byśmy się spodziewali na górze strony, lecz hen-hen na samym dole, ukryty dodatkowo przez ostrzeżenie o ciasteczkach. Niestety radość nie trwała długo, bo to, że istnieje angielska wersja strony wcale nie oznacza, że jest ona po angielsku... Nadal się nie poddaję, przecież właśnie po to wujek Google stworzył google.translate... Wreszcie mogę się zarejestrować. Kilka podchwytliwych pytań i wprowadzam dane karty kredytowej. Już się witam z gąską, ale nie... nie tak szybko... Transakcja odrzucona. Próbuję drugi raz, to samo. Inna karta – nadal bez sukcesu. Szlag mnie już trafia, ale dobra, może za głupi jestem, może źle wypełniłem formularz. Odpuścić sobie? W życiu. Będąc już w Nicei wygooglałem biuro i udaję się załatwić sprawę na miejscu. Przemiła pani w okienku, chociaż angielski przychodzi jest z trudem, bardzo chce mi pomóc. Wypełnia sama formularz w komputerze wpisując moje dane z dowodu, po czym dochodzimy do kwestii karty kredytowej, a ona z rozbrajającą niewinnością pyta: „A to nie ma pan karty wystawionej przez francuski bank?” Noż k#@%&*, jakoś NIE ZDĄŻYŁEM WYROBIĆ !!!, miałem ochotę wykrzyczeć, ale oczywiście przecież to nie pani wina, że nowy system informatyczny nie akceptuje kart wystawionych poza granicami Francji... Szok. VeloBleu mnie pokonało... Przepraszam za przydługawy opis, ale musiałem to z siebie wyrzucić. Na szczęście dobra komunikacja publiczna nieco osłodziła niesmak niemożliwości skorzystania z rowerów.
Noclegi w Nicei zdecydowanie do najtańszych nie należą, nawet poza szczytem sezonu. Jest drożej niż w Grecji czy Hiszpanii, więc znalezienie czegoś w rozsądnej cenie może się wiązać z koniecznością wyrzeczeń na rzecz komfortu lub lokalizacji. My nocowaliśmy w ścisłym centrum, w bocznej uliczce ok. 100 m od placu Massena. Jednak są również minusy takiego położenia. Francuzi lubią się bawić w weekendy, i to bawić się głośno. W sobotnią noc miałem wrażenie, że to miasto nigdy nie zasypia, ale to nie prawda. Zasypia, ale dopiero ok. 5 rano i śpi twardym snem przez większość niedzieli. W niedzielny poranek miasto jest zaskakująco opustoszałe. Kiedyś muszą odespać nocne szaleństwa. Chciałem napisać, że nam na spanie szkoda czasu, ale moja kochana małżonka z tym się nie zgodzi, więc napiszę w pierwszej osobie: Mi na spanie szkoda czasu, spanie jest przereklamowane. Wyśpię się jak znajdę czas kiedyś w bliżej nieokreślonej przyszłości. Teraz chcę czerpać z życia całymi garściami i zdobywać nowe doświadczenia, odwiedzać kolejne miejsca, próbować nowych rzeczy. Jednak, jeśli Wy chcielibyście zaznać ciszy w nocy, to polecam poszukać noclegów z dala od centrum i z dala od barów czy restauracji, ale jak wspomniałem, jeśli znajdziecie coś blisko przystanku tramwajowego dowolnej linii, to odległość od centrum nie powinna stanowić problemu.
Znakiem firmowym miasta jest długa na 7 km Promenada Anglików. Idealna na spacery, jogging lub przejażdżki rowerowe (cholera, znowu mi się rower przypominał...). Wzdłuż całej promenady ciągnie się plaża. Plaża jest kamienista i mnie osobiście niezbyt zachęcała do leżakowania. Ewcia jednak znalazła przeuroczą plażę tuż za miastem, która według niektórych lokalsów była piaszczysta, ale tu chyba wychodzą braki w edukacji albo ktoś ich oszukał tłumacząc co to piasek, bo ja tam piasku nie widziałem, co nie zmienia faktu, że miejscówka świetna. Ale o tym w kolejnym poście.
OK, dziś na tym zakończę. Następnym razem napiszę coś o Monako oraz, jeśli ktoś jeszcze będzie chciał to czytać, o miejscach które odwiedziliśmy w Nicei i najbliższej okolicy.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Malmö 2023 - cz. 2

Malmö cz. 2 (nieco długa, ale ostatnia – z wieloma praktycznymi informacjami) W pierwszym poście skupiłem się na Kopenhadze, ale teraz prz...

Popularne