wtorek, 31 stycznia 2023

Cypr zimą - cz. 2

Cypr - część 2

W pierwszym poście przedstawiłem podstawowe informacje o Cyprze, w tym, że należy do Unii Europejskiej, ale nie dodałem, że nie należy do strefy Schengen. W sumie dla przeciętnego turysty z Polski oznacza to tyle, że nie potrzebujemy paszportu (wystarczy dowód osobisty), ale musimy przejść przez kontrolę paszportową zarówno na polskim lotnisku, jak i na Cyprze. Co ciekawe, po przylocie (zresztą również przed wylotem powrotnym) musimy w specjalnym automacie zeskanować dokument, po czym automat robi nam zdjęcie i drukuje świstek papieru z naszymi podstawowymi danymi i kiepskiej jakości zdjęciem jak do listu gończego. Z rzeczonym świstkiem idziemy 5 metrów dalej, gdzie celnik odbiera go od nas i już jesteśmy po kontroli… Dziwna procedura i mało intuicyjna. Na szczęście jest obsługa, która wspiera skonfundowanych podróżnych (trudne słowo, ale chciałem zabłysnąć – a oznacza: zmieszany, zakłopotany, i pochodzi od łacińskiego słowa „confundere”, czyli „mieszać”. Stąd też mamy w angielskim „confused”).
Skoro o językach mowa, to podkreślę, że na Cyprze oficjalnym językiem jest grecki, więc jak już ogarnęliście po wakacjach na Krecie czy Rodos podstawowe „Kalimera” i „Efharisto” to tutaj będzie jak znalazł. Oczywiście praktycznie wszyscy Cypryjczycy, z którymi miałem kontakt, również porozumiewają się w języku angielskim w stopniu komunikatywnym. I znów powtórzę to o czym pisałem już przy okazji innych podróży. W ogromnej większości przypadków poziom tych osób jest duuużo niższy niż poziom wielu naszych rodaków, którzy boją się odezwać bo żyją w przekonaniu, że nie umieją mówić po angielsku. A tak naprawdę blokuje ich strach przed popełnieniem błędów. Nie tędy droga. Trzeba mówić i nie przejmować się ewentualnymi niedoskonałościami. Nobody’s perfect!
Ok, dość moralizowania, przechodzimy do zwiedzania, bo pod koniec stycznia ciężko plażować, więc skoro wybieramy się na Cypr właśnie w porze zimowej to głównie w tym celu, ale co mamy tu do zobaczenia?
Przede wszystkim mnóstwo zapierających dech w piersiach naturalnych formacji skalnych, przepiękne morze o lazurowym odcieniu, ale również i liczne historyczne zabytki. Ze względu na strategiczne położenie, wyspa już od czasów starożytnych była obiektem zainteresowania czy wręcz pożądania wielu władców. Niestety właśnie z tego powodu była intensywnie najeżdżana i plądrowana przez wieki, a czego nie zrabowano zniszczyły trzęsienia ziemi. Cypr leży w rejonie stosunkowo aktywnym sejsmicznie, więc przy odrobinie szczęścia (lub nieszczęścia – w zależności od magnitudy wstrząsów) możemy na własnej skórze doświadczyć efektów tarć płyt tektonicznych.
Szukając zakwaterowania stajemy przed dylematem gdzie najlepiej się zatrzymać. My na nocleg i bazę wypadową wybraliśmy okolice Pafos (na zachodnim wybrzeżu) głównie ze względu na bliskość lotniska, ale nie było to konieczne.
Teraz wybrałbym miasto nadal położone nad morzem, ale bardziej w centralnej części wybrzeża - może Limassol. Lepszy punkt wypadowy zarówno na zachód jak i wschód wyspy, i po krótkich odwiedzinach wydaje się być bardziej atrakcyjny wieczorową porą, gdy nie ma zbyt wielu innych opcji zwiedzania.
Pod tym kątem Pafos mnie rozczarował. Być może w sezonie tętni życiem, ale teraz zupełnie nie zachęcał do wieczornych eksploracji.
Jako środek transportu wybraliśmy auto, szczególnie że wynajęcie małego samochodu jest naprawdę tanie (bez problemu można znaleźć oferty za ok. 50 euro za 4 dni!). Z pełnym ubezpieczeniem kosztowało nas to 88 euro za cały pobyt. Taniej udało mi się jedynie wynająć na Malcie kilka lat temu. Dla porównania, we Włoszech dobra oferta to 80 euro, ale za 1 dzień...
Być może na cenę ma wpływ fakt, że na Cyprze obowiązuje ruch lewostronny, ponieważ jako post-brytyjska kolonia, właśnie taką pamiątkę dostał w spadku.
Moim skromnym zdaniem, nie jest to najlepsze miejsce na pierwszą przygodę z prowadzeniem po pierwotnej stronie (specjalnie nie piszę "po niewłaściwej", bo to nie do końca prawda). Już za czasów starożytnych ogólnie przyjętym zarówno dla pieszych, jeźdźców, jak i zaprzęgów konnych był właśnie ruch lewostronny. Dopiero później (zmianę przypisuje się Francuzom, a zwłaszcza Napoleonowi) wprowadzono w Europie ruch prawostronny, który wydaje nam się taki oczywisty i jedynie słuszny (zdaje się pisałem o tym w jednym z poprzednich postów).
Na szczęście miałem już trochę doświadczenia jeżdżąc autem z kierownicą po prawej stronie w Szkocji i na Malcie, więc nie miałem wielkich trudności. O ile w UK ogromna większość skrzyżować to ronda i dobrze oznakowane skrzyżowania, o tyle na Cyprze rond jest stosunkowo mniej, a skrzyżowania są duże i światła mało intuicyjne. W konsekwencji próbując przebić się przez duże skrzyżowanie na prawoskręcie, raz zostałem obtrąbiony. Jednak po 4 dniach i przejechanych ponad 800 km, tak wbiłem sobie do głowy trzymanie się lewej strony, że w poniedziałek wyjeżdżając spod pracy pięknie wpasowałem się na przeciwny pas i z oburzeniem widzę, że jakiś idiota jedzie pod prąd. Sekundę później zorientowałem się, że to ja jestem tym idiotą… Przepraszam pana z Forda, którego zapewne przyprawiłem o szybsze bicie serca.
Ciekawym rozwiązaniem jest stosowanie rozróżnienia kolorystycznego tablic rejestracyjnych. Auta z wypożyczalni mają czerwone rejestracje. Lokalsi od razu wiedzą, że prowadzi turysta i może wywinąć jakiś numer.
Koszt paliwa to ok. 1,37 euro/l, czyli nawet przy drogim euro jest taniej niż w Polsce (wiem, pan Ob(sr)ajtek, aka Don Orlen'one mówi, że to w trosce o nas, żebyśmy nie dostali szoku lub żeby nam Cypryjczycy i inni nie wykupili paliwa). Ale przecież nas stać…
Stacji benzynowych jest bardzo dużo i mamy panów, którzy pomogą zatankować. Problem w tym, że nawet jak jest obsługa to musimy zapłacić z góry wybierając kwotę, za którą chcemy nalać paliwa. Mamy mały szkopuł jeśli chcemy do pełna (ja wolę wypożyczać auto z opcją „full -to-full”, czyli dostajemy auto z pełnym bakiem i z takim musimy oddać). Więc może się zdarzyć, że z karty ściągnie nam np. 50 euro, ale paliwa wejdzie za 40-45. Nadpłata będzie zwrócona na konto za jakiś czas. Panowie nie bardzo mogli mi wytłumaczyć co przy płatności gotówką, bo automat przyjmował jedynie banknoty 10, 20 i 50 euro i nie wydawał reszty…
Dodatkowo w poruszaniu się autem po Cyprze nie pomaga fakt, że do wielu atrakcji dojazd prowadzi wyłącznie drogami szutrowymi. W wypożyczalni jest ostrzeżenie, że nie można zjeżdżać off-road. Specjalnie nie dopytywałem czy drogi szutrowe to już off-road czy nie, bo wiedziałem, że i tak będę po nich jeździł, choć przy niektórych podjazdach i zjazdach miałem duszę na ramieniu, bo nie trudno tam złapać kapcia, porysować samochód lub nawet urwać elementy zawieszenia. Wielu turystów zostawiało auta przy drodze asfaltowej i szło nawet kilka kilometrów na pieszo. Nam na szczęście nic złego się nie przytrafiło.
Szczególnie dojazd do Łaźni Adonisa stanowił nie lada wyzwanie. Nasze małe „pierdzikółko” ledwie dawało radę na stromych podjazdach szutrową drogą. Momentami przypominało to off-road, ale znaki zapewne przezornie postawione przez właściciela jakby czytały w myślach przyjezdnych i co kilkaset metrów zapewniały: „Droga odpowiednia dla wszelkich pojazdów”.
Dodatkowo, nawigacja GPS na wyspie działa trochę swoim życiem. Czasem miałem wrażenie, że Google Maps bawiło się ze mną w kotka i myszkę. Jakby testując moje umiejętności, prowadziła uparcie wąskimi osiedlowymi uliczkami, gdy później przekonywałem się, że jest dużo prostsza i przyjemniejsza droga. Zdawała się droczyć ze mną i w duchu się ze mnie śmiać: „Tak, wjedź tutaj! Co, boisz się? Przecież nie wyprowadziłabym cię na skraj urwiska…” Tak, uważam, że Google Maps jest kobietą, i to taką, która za mną nie przepada.
Lecz mimo drobnym wyzwań, osobiście nie wyobrażam sobie zwiedzania bez auta. Choć wiem, że można i dużo osób tak robi. Ponoć komunikacja publiczna działa dobrze i jest niedroga. Szczególnie polecają pociągi - jak ktoś z Was potwierdza, że podróże koleją na Cyprze to świetny pomysł, to dajcie znać w komentarzach.*
Tak jak już wspomniałem, my zrobiliśmy naszym autkiem ponad 800 km, a i tak udało się zobaczyć zaledwie część z licznych atrakcji. Gdybyśmy mieli jeździć autobusami, zobaczylibyśmy maksymalnie połowę z tego.
Znowu się rozpisałem i nie dotarłem do najważniejszych spraw. Obiecuję, że w kolejnym – ostatnim poście będą już konkrety o tym co zobaczyliśmy (i czy naszym zdaniem warto te miejsca odwiedzić), o tym co jedliśmy (ze specjalną dedykacją dla mojej kochanej Siostrzyczki) i o flamingach.
*Mały żarcik - na Cyprze nie ma kolei.


niedziela, 29 stycznia 2023

Cypr zimą - cz. 1

 Kawałek lata w środku zimy – CYPR cz. 1

Właśnie wróciliśmy (29 stycznia) z krótkiego wypadu poza nasze granice i tradycyjnie spieszę z relacją, licząc że może kogoś zainspiruję do planowania kolejnej podróży, a może wręcz przeciwnie – utwierdzę w przekonaniu, że lepiej siedzieć na miejscu… 
Przypominam, że tutaj przedstawiam osobiste doświadczenia i jest to subiektywna ocena moich i Ewy wrażeń. Zachęcam do komentowania, dyskusji lub pytań. Przypominam również o innych wpisach na moim blogu z poprzednich miejsc, które odwiedziliśmy. Link do bloga w komentarzu.

Dlaczego Cypr, i dlaczego zimą? Postaram się poniżej odpowiedzieć na te pytania.

Po pierwsze, bo jest taniej! Pierwotnie mieliśmy szukać śniegu, żeby pojeździć na nartach i desce, ale jak zobaczyłem ceny noclegów, wyżywienia i skipass’ów, a na dodatek jeszcze wcale nie ma pewności, że śnieg będzie nawet w Austrii czy Włoszech, to stwierdziłem, że nas nie stać i lecimy coś pozwiedzać, a może uda się jeszcze złapać witaminę D i naładować akumulatory (tak, zarówno ja jak i Ewcia jesteśmy zasilani energią słoneczną – odkryłem to dawno zanim panele fotowoltaiczne weszły do powszechnego użytku).

Po drugie, bo na Cyprze jest piękna pogoda nawet jak jej nie ma (tak, tak - brzmi to trochę zagadkowo, ale objaśnię później) i przepięknie zielono.

Po trzecie, bo jest stosunkowo blisko i mamy do wyboru sporą ilość lotów z wielu polskich miast, w tym z Wrocławia zarówno do Pafos (z Ryanair’em) jak i do Larnaki (z Wizzair’em). My wybraliśmy Ryanair głównie z powodu atrakcyjnej ceny, którą udało nam się wyhaczyć, ale również ze względu na dogodne dni i godziny lotów (wylot środa rano, powrót niedziela wczesne popołudnie). Cztery noce i praktycznie pełne cztery dni na zwiedzenie i wypoczynek (choć w naszym przypadku wypoczynek jedynie psychiczny nie fizyczny).

A na dodatek jest pusto. Podejrzewam, że w sezonie letnim może być i tłoczno i drogo.

A tak, zaledwie 3 godziny lotu i zamiast mroźnej pogody, szarego i zachmurzonego nieba, mamy piękne błękitne niebo i +20 stopni.

Minusy podróży na Cypr zimą? Może padać i wiać. Pogoda może zmienić się jak w kalejdoskopie. Prognoza może pokazywać w kolejnym tygodniu piękne słońce, ale będzie padać, lub vice versa. Nam się trafiło, odpukać - jak zawsze. Nie chcę zapeszyć, ale faktycznie mamy szczęście, bo zwykle rezerwujemy loty co najmniej kilka tygodni lub nawet kilka miesięcy wcześniej i jaka będzie pogoda to czysta loteria.

U nas w środę i czwartek było piękne słoneczko i temperatury rzędu 19-20 stopni (wieczorem temperatura spada nawet do 14, więc ciepła bluza musi być), w piątek dla urozmaicenia niebo troszkę się zachmurzyło i wiał silny wiatr. Choć "silny" to pojęcie względne, bo prognoza pokazywała wiatr "umiarkowany", a ja miałem wrażenie, że chce mi łeb urwać. Ciekawe jak wygląda "ich" porywisty wiatr. Ale nie żebym narzekał: mimo wiatru było dość ciepło (nadal koło 18 stopni) i przyjemnie się zwiedzało. W sobotę w ciągu dnia ani śladu po wietrze i chmurach, tylko wieczorem popadało (jakieś 2 godzinki i to wszystko). Na zwiedzanie (bo taki był nasz główny cel), pogoda wymarzona.

W niedzielę Cypr żegnał nas znów piękną pogodą. Na płycie lotniska jeszcze słoneczko mocno przypieka i zdaje się wołać: „Dokąd jedziecie? Zostańcie na dłużej”. Ale trzeba wracać do domu, do dzieci, do pracy. Całe szczęście, że oboje z Ewą uwielbiamy swoją pracę i powrót nie jest wcale przykry. Tylko ta pogoda…

Kolejny minus? Morze nie będzie ciepłe (choć fani Bałtyku nie powinni narzekać, bo woda ma temperaturę ok. 17-18 stopni, czyli tyle co nasze morze w lecie). Oczywiście nie darowałbym sobie gdybym będąc na Cyprze nie wszedł do morza. Pomocne okazało się moje doświadczenie w morsowaniu i kilka razy się zanurzyłem, choć prawdziwą przyjemność czerpię dopiero przy temperaturze wody bliżej 30 stopni, ale o tej porze roku nie można tu na to liczyć.

Po stronie wad zapisałbym też krótszy dzień. Słońce zachodzi tuż po godzinie 17, więc automatycznie mamy mniej czasu na podziwianie pięknych widoków i okoliczności przyrody. Pozostaje
Pozostałe „za i przeciw” wywnioskujcie sobie sami z treści moich opowieści.

To tyle tytułem wstępu (wiem, wiem, jak zwykle się rozpisałem), a teraz do rzeczy. Ponieważ chcę, aby mój blog pełnił również funkcję edukacyjną, oto kilka faktów o Cyprze.

Wyspa leży we wschodniej części Morza Śródziemnego i teoretycznie znajduje się w Zachodniej Azji, choć państwo Cypr należy do Europy i jest członkiem Unii Europejskiej (tak jak Polska dokładnie od 1 maja 2004 r.). Obowiązującą walutą jest Euro. Ludność całkowita to zaledwie 1,2 miliona.

Jeśli chodzi o powierzchnię to jest to mniej więcej połowa powierzchni Dolnego Śląska. A w linii prostej odległość między krańcami to jakieś 200 km. Ponieważ teren jest dość górzysty, dotarcie z jednego końca na drugi zajmuje dużo więcej czasu niż mogłoby się wydawać patrząc tylko na dystans (o poruszaniu się samochodem będzie później).

Wyspa jest podzielona. Większa część (zachód i południe) to greckojęzyczna Republika Cypru, a część turecka to północno-wschodni kraniec wyspy (ok. 1/3) – tzw. Turecka Republika Cypru Północnego - nieuznawana jednak na arenie międzynarodowej.
Sama stolica Nikozja (choć faktyczna nazwa to Lefkozja), również jest podzielona. Podzielone są także opinie co do tego czy warto ją odwiedzić. Chcielibyśmy sami się przekonać i wyrobić sobie opinię, ale zabrakło już czasu.
Na wyspie są również bazy brytyjskie (na mapach oficjalnie terytorium Zjednoczonego Królestwa, choć granicy nie ma).

Historia Cypru jest bogata i burzliwa. Bardziej dociekliwych odsyłam do źródeł w internetach; tutaj nie znajdę już miejsca, żeby o tym pisać. Dodam tylko tyle, że właśnie dzięki temu widać różne wpływy na wyspie i bogactwo kulturowe.

Co najbardziej zaskoczyło mnie w Cyprze to fakt, że uprawiane są tu banany. Szczególnie na zachodnim wybrzeżu, rejon Pafos jest usłany plantacjami. Po prostu przy drodze, nieogrodzone można podziwiać piękne bananowce i z bliska zobaczyć potężne kiście zabezpieczone workami. Worki zakładane są w celu zapewnienia ochrony przed insektami, piaskiem niesionym przez wiatr, bezpośrednim wpływem promieni słonecznych oraz dla wywołania efektu szklarniowego.

Oprócz bananów, już mniej zaskakujące, są liczne sady pomarańczowe, mandarynkowe, winnice czy gaje oliwne.

Na dziś tutaj muszę zrobić pauzę. Jeśli się podoba, dajcie znać. Ale i tak będę pisał dalej!

(W kolejnej części lub częściach – zobaczymy jak mi pójdzie pisanie – przeczytacie o wybranych atrakcjach, o tym jak się jeździ po Cyprze, i jak flamingi mogły doprowadzić do naszego rozwodu...)























Malmö 2023 - cz. 2

Malmö cz. 2 (nieco długa, ale ostatnia – z wieloma praktycznymi informacjami) W pierwszym poście skupiłem się na Kopenhadze, ale teraz prz...

Popularne