niedziela, 20 sierpnia 2017

Dvur Kralove – Safari Zoo

 

Safari Zoo – Dvur Kralove – sierpień 2017

To już trzeci raz jak jesteśmy w tym zoo i kolejny raz z czystym sumieniem mogę go polecić.

Nie znam dokładnych liczb, ale w moim odczuciu jest dużo większe od wrocławskiego zoo. Jeśli lubicie zoo, to na pewno warto tu przyjechać.

Oprócz tradycyjnego zwiedzania pawilonów i oglądania zwierząt w klatkach, mamy tutaj okazję zakosztować doświadczeń typu safari. Od pewnego czasu jest dostępna opcja wjazdu własnym autem (za wykupieniem dodatkowego biletu), Africa truck'iem z przewodnikiem (opcja wygląda najbardziej atrakcyjnie, lecz na każdy dzień ilość miejsc jest mocno ograniczona - my się nie załapaliśmy), lub safaribusem (za dodatkową opłatą 30 koron wsiadamy do autobusu bez szyb. Jadąc wyznaczoną ścieżką możemy podziwiać różne dzikie zwierzęta przechadzające lub wylegujące się w pobliżu drogi.

W przerwie spacerów można spróbować tradycyjnych czeskich potraw w Restauracji u Lemura, lub w jednym z licznych barów. Dzieci mogą poszaleć na placach zabaw.

Gdybyście chcieli wszystko zobaczyć w tym zoo to myślę, że nawet 5 godzin może być mało.

Bilet dla osoby dorosłej kosztuje 195 koron, ulgowy 155,-, w przypadku rodziny 2+1 i więcej: 10% zniżki.

Uwaga: parking przy samym zoo jest BEZPŁATNY. Dojeżdżając do zoo zobaczycie co najmniej kilka parkingów opisanych "parking zoo safari". Są to prywatne parkingi, za które będziecie musieli zapłacić i dodatkowo jeszcze iść pieszo niezły kawałek do wejścia. Jedźcie więc aż zobaczycie po prawej stację benzynową (jest vis a vis głównego wejścia i wjazdu na parking). Nawet gdyby parking był pełny, pracownicy kierują na pobliskie pole.









#zoo #czechy #dvurkralove #safarizoo



Jańskie Łaźnie - Spacer w koronach drzew

 

W Jańskich Łaźniach, zaledwie miesiąc temu otwarto nową atrakcję turystyczną "Spacer w koronach drzew".

Podobna wieża jest w Dolnej Morawie - "Spacer w chmurach" (wrzuciłem na Fb parę zdjęć z tamtej wycieczki w czerwcu).

Tutaj, jak sama nazwa wskazuje, Czesi skupili się, aby pokazać piękno lasu i połączyć to z edukacją. Możemy dużo dowiedzieć się o samych drzewach występujących w Karkonoszach, ale również o glebie i stworzeniach w niej żyjących.

Dodatkowa atrakcja to możliwość zjazdu zjeżdżalnią (tobogan). Na szczęście można dokupić bilet na zjeżdżalnię już na górze (50 koron/os.). W Dolnej Morawie również jest zjeżdżalnia, lecz jeśli na dole nie kupiliśmy biletu to nie zjedziemy :(

Wstęp: 220 koron/os., bilet rodzinny - 560 koron.
Parking dodatkowo płatny 70 koron.

Jest to atrakcja na maks. 2 godziny, więc warto połączyć to ze spacerami po górkach lub wypadem do zoo w Dvur Kralove (i właśnie o tym będzie kolejny wpis).










#JanskieLaznie #Czechy #spacerwkoronachdrzew #spacerwchmurach #DolniMorava #wieżawidokowa

sobota, 19 sierpnia 2017

Adrspach – Skalne Miasto

 

Polecam wycieczkę do czeskiego skalnego miasta Adrspach.

Tym, którzy nie znają chciałbym przybliżyć w kilku słowach :)
My tu byliśmy już drugi raz.

W czeskich Karkonoszach, zaledwie kilkanaście kilometrów od polskiej granicy znajdziemy niezwykle urokliwe miejsca. Z jednej strony jest skalne miasto Teplice, z drugiej Adrspach. Osobiście wolę to drugie ze względu na wodę. Na wejściu znajdziemy zalany kamieniołom z wodą o turkusowym odcieniu, a w środku trasy możemy przepłynąć się łódką z czeskim przewodnikiem z dużą dawką humoru (atrakcja dodatkowo płatna 50 koron i niestety często trzeba swoje odstać w kolejce).

Samo wejście do skalnego miasta kosztuje 100 koron/os., a bilet rodzinny 2+2 - 250 koron.
W niektórych miejscach można płacić złotówkami, lecz nie wszędzie, więc warto mieć ze sobą korony i tutaj ważna uwaga: kierując się na Adrspach od strony Wałbrzycha na granicy nie mamy kantoru. Co prawda przy samym skalnym mieście przy parkingu jest kantor, ale przelicznik nie jest atrakcyjny, więc warto poszukać innej możliwości.

Pozdrawiam i polecam :)

P.S. Przepraszam za jakość zdjęć. Ale niestety słaby aparat + słaby fotograf w mojej osobie = widoczny efekt. Jednak mam nadzieję, że jak ktoś z Was jeszcze tam nie był to nabierze ochotę na jednodniowy wypad.







#skalnemiasto #Adrspach #Czechy 

niedziela, 6 sierpnia 2017

Moja albańska przygoda (cz. 3)

Zwiedzanie
Dla prawdziwych podróżników Albania oferuje dużo ciekawych miejsc. My mieliśmy tylko tydzień i plan relaksu na plaży i wymoczenia się w ciepłym morzu. Mimo to, udało nam się zaliczyć dwie pół-dniowe wycieczki oraz 1 dniową wyprawę o dumnej nazwie Jeep Safari. Polecam wycieczkę do Butrinitu – starożytne miasto, które odwiedził m.in. sam Juliusz Cesar. Ruiny są położone wśród drzew, więc upał tak nie doskwiera przy zwiedzaniu. Warto tu jednak wybrać się z przewodnikiem. Drugi obowiązkowy punkt w tym rejonie to Zamek Lekursi w pobliskim mieście Saranda. Zamek Sulejmana góruje nad miastem i chociaż aktualnie jest restauracją i do zwiedzania za dużo nie ma, to trzeba się tam udać ze względu na przepiękną panoramę miasta, zatoki, wyspy Korfu i albańskich gór.
Lecz najwięcej wrażeń dostarczyła nam wyprawa jeepami. Świetnie zorganizowana wycieczka fakultatywna. Przejechaliśmy 4-osobowym Suzuki Jimmy ponad 100 km, najpierw krętymi drogami wzdłuż wybrzeża do wyjątkowej restauracji wybudowanej na wodospadzie – magiczne miejsce. Później szutrowymi drogami przez gaje oliwne i w górę wąskimi ścieżkami nad kilkuset metrowymi urwiskami na obiad do małej wioski albańskiej, gdzie życie zatrzymało się 50 lat temu. Następnie na najmodniejszą plażę z piana party. W drodze powrotnej zwiedziliśmy zamek Vasiliki, który Ali Pasha wybudował dla swojej greckiej żony.
Język
Wiem, że wiele osób boi się wyjazdów zagranicznych ze względu na barierę językową. Lecz nawet z bardzo podstawową znajomością angielskiego spokojnie się można dogadać. Albańczycy nie mówią za dobrze po angielsku i np. ceny często po prostu piszą na kartce lub na kalkulatorze. Język albański jest bardzo trudny i podobny zupełnie do niczego. Mi się udało jedynie zapamiętać podziękowanie: "faleminderit"... W tej części Albanii można dogadać się po grecku (jeśli to komuś pomoże - mi pomogło). Co ciekawe, w Ksamil spotkaliśmy restaurację, gdzie menu było po polsku i część obsługi też mówiła w naszym ojczystym języku. Podobnie było w jednej lodziarni.
Reasumując, Albania w wielu miejscach i sytuacjach przypomina mi Grecję i Chorwację. Na pewno jest to biedniejszy kraj, ale dzięki temu i tańszy dla nas. Zdecydowanie mniej zatłoczony niż dwa wyżej wspomniane. Wybierając się z biurem podróży zdecydowanie odradzam brać opcję all inclusive. My mieliśmy HB (śniadania i obiadokolację), i uważam, że była to dobra opcja, choć teraz chyba wybrałbym same śniadania i pozostałe posiłki jedlibyśmy w knajpkach.
Jeśli nie poruszyłem tematu, który Was interesuje, lub macie konkretne pytania, to z chęcią odpowiem.

Pozdrawiam












#albania #wakacjewalbanii #zabytkialbanii #jeepsafarialbania #butrinit #lekursi #saranda

sobota, 5 sierpnia 2017

Moja albańska przygoda (cz. 2)

 Jedzenie

Z Ewą uwielbiamy owoce morza i Albania to świetne miejsce, żeby się nimi delektować i nie wydać miliona pieniążków. W małej wiosce Ksamil jest co najmniej kilkanaście różnych barów, tawern i restauracji. Co ciekawe ceny we wszystkich są bardzo podobne, nie zależnie czy jest to przy samej plaży czy w bocznej uliczce (o cenach będzie więcej za chwilę). Codziennie próbowaliśmy czegoś innego w innym miejscu i zawsze było smacznie i świeżo. Jeśli chodzi o rybę, to głównie serwują doradę (gilthead) oraz sea bass (ryba z gatunku okoniowatych). Z owoców morza gorąco polecam ośmiornice, małże i krewetki (nawet kalmary, za którymi osobiście nie przepadam, tam smakowały lepiej). Warto też spróbować kotlecików jagnięcych (lamb chops), czy typowej dla Grecji zapiekanki moussaka. Oczywiście jeśli ktoś z waszej rodziny nie przepada za takimi smakami, znajdzie również coś bardziej klasycznego.
Ceny
To jeden z kolejnych atutów Albanii. Ceny są podobne do polskich, a w restauracjach wręcz dużo niższe. Do Albanii zabieramy euro i wymieniamy stopniowo na lokalną walutę (nie ma z wymianą najmniejszych problemów – co kilkadziesiąt metrów jest kantor, a wymienić możemy również w hotelu czy sklepie). Przelicznik był wszędzie praktycznie identyczny i wynosił 130 leków (albańska waluta) za 1 euro.
Zgodnie z obietnicą podaję kilka przykładowych cen. W restauracji: kawa w zależności od rodzaju: 100-200 LEK, piwo: 100-200 LEK, coca-cola/fanta: 150 LEK, ryba w zestawie: 700-800 LEK, małże: 500 LEK, ośmiornica: 900-1000 LEK, pizza: 400-650 LEK, lody – 1 gałka: 50 LEK (ok. 1,60 PLN!).
c.d.n.








#albania #wakacjewalbanii #jedzeniewalbanii #cenywalbanii

piątek, 4 sierpnia 2017

Moja albańska przygoda (cz. 1)

Na wstępie chciałem podziękować tym z moich znajomych, którzy opowiadając o swoich podróżach do Albanii, zainspirowali mnie i rozwiali kilka wątpliwości.

Poniekąd z poczucia obowiązku chcę podać pałeczkę dalej i podzielić się moimi wrażeniami z wakacji w kraju, który nadal przez wielu nie jest uważany za bezpieczne i ciekawe miejsce wypoczynku.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to jedyny moment, kiedy czuliśmy zagrożenie, to przechodząc przez ulicę... Niestety, panuje tam istna „wolna amerykanka” i kto szybszy, większy, sprytniejszy ten wygrywa, ale podobnie jest generalnie na południu (w Egipcie i Tunezji dużo gorzej, moim zdaniem). Po za tym, ludzie nastawieni pozytywnie. Może nie spotkałem się z jakąś nadzwyczajną wylewnością czy gościnnością, ale są bardzo mili, i co dla mnie najważniejsze: nie są nachalni. Nie cierpię sprzedawców zaciągających do sklepu czy wołających za tobą na plaży: „Heloł, maj frend. Gud prajs for ju...”. W Albanii tego nie spotkałem. Jest dużo osób chodzących cały dzień wzdłuż plaż i sprzedających owoce, słodkie bułki czy gry i zabawki, ale są bardzo dyskretni – to duży plus.
Kolejna kwestia to właśnie plaże. My byliśmy w małej miejscowości Ksamil na samym południu Albanii (kilkanaście km od granicy greckiej, vis a vis wyspy Korfu). Wybraliśmy to miejsce właśnie ze względu na (ponoć) najpiękniejsze plaże w kraju. Faktycznie, miejsce jest wyjątkowe. W jednej miejscowości, na przestrzeni ok 2-3 km mamy kilkanaście plaż diametralnie różniących się od siebie. Mamy typowe dla Chorwacji i Grecji plaże kamieniste, są też skaliste, ale są dwie plaże z pięknym delikatnym piaseczkiem (jedna z nich nazwana Bora Bora Beach). Wpław można dopłynąć do dwóch malutkich wysepek, a wypożyczając rower wodny – do kolejnych trzech. Więc każdego dnia można wypoczywać w innym miejscu. Na każdej z plaż dostępne są leżaki i parasole (osobiście nie wyobrażam sobie przebywać na plaży bez parasola). Są płatne, a cena wynosi ok 6-7 euro za cały dzień (parasol + 2 leżaki). Przy każdej plaży mamy prysznice i bezpłatne toalety.
c.d.n.









#albania #wakacjewalbanii #ksamil

Malmö 2023 - cz. 2

Malmö cz. 2 (nieco długa, ale ostatnia – z wieloma praktycznymi informacjami) W pierwszym poście skupiłem się na Kopenhadze, ale teraz prz...

Popularne