wtorek, 18 sierpnia 2020

Grecja, Kreta w czasie pandemii - cz. 3

 Kreta cz. 3 – ostatnia.

W poprzednim poście obiecałem Wam opis miejscówki tylko dla osób o mocnych nerwach. Parę osób próbowało odgadnąć tym samym wskazując inne ciekawe miejsca – dzięki za to. Jednak nikt nie odgadł, a ja jeszcze chwilkę potrzymam Was w niepewności.
Na początek dwa słowa o Chanii – drugim co do wielkości mieście na Krecie. Zdecydowanie warto je zobaczyć w dwóch odsłonach: za dnia i nocą. Wysoka temperatura nie ułatwia zwiedzania, ale punkt obowiązkowy to latarnia morska Faros u wejścia do portu, do której możemy się dostać idąc wzdłuż muru oddzielającego przystań od morza i jednocześnie podziwiając wenecką zabudowę portowych budynków. W dzień będzie o wiele luźniej i mniej turystów, a miasteczko jakby śpi. Natomiast późnym wieczorem budzi się, jak większość greckich miast, i zaczyna tętnić życiem dostarczając wszystkim zmysłom niesamowitej uczty. Opustoszałe za dnia kafejki i tawerny wypełniają się miejscowymi i turystami, a muzyka ulicznych grajków oraz ta płynąca z głośników okolicznych restauracji próbuje przebić się przez gwar rozmów i śmiechu. Między stolikami w ogródkach przemykają koty licząc na hojność biesiadników. A ponieważ koty tutaj są wyjątkowej urody, z łatwością oczarowują klientów, którzy chętnie dzielą się swoimi przysmakami.
Główne uliczki mogą przytłoczyć hałasem i tłumem, ale wystarczy kilka kroków w jedną z bocznych uliczek i czas momentalnie zwalnia, a my możemy odpłynąć w toni zapachów z lokalnej cukierni, nęcących do spróbowania baklawy (słodkiego ciastka przygotowanego z warstw cieniutkiego ciasta fylo, przełożone mieszaniną posiekanych orzechów lub migdałów (często z dodatkiem cynamonu i goździków), upieczone, nasączone słodkim syropem i posypane pokruszonymi pistacjami.
Do Chanii z pobliskich miejscowości nadmorskich dojedziemy podmiejskim autobusem (co ciekawe, bilet kosztuje 1,60 euro od osoby niezależnie czy jedziesz 2 przystanki czy 20...). Więc, jeśli np. podróżujemy w 4 osoby i chcemy podjechać tylko kawałek, to warto rozważyć taksówkę.
O wypożyczeniu auta już wstępnie pisałem. My ostatecznie skorzystaliśmy z wypożyczalni, która podstawiła nam samochód pod hotel i wystarczyło, że wieczorem zostawię kluczyk w hotelowej recepcji. Mega wygodne.
Na dzień, kiedy wypożyczyliśmy auto miałem ambitny plan odwiedzenia wielu miejsc w tej części wyspy. Na papierowej mapie wszystko wygląda ładnie, odległości nie wydają się duże, ale wystarczy wklepać miejsca docelowe w Google Maps i dostaję w twarz informację: 6 godzin 34 minuty samej jazdy w trasie. Say what?!? Kreta jest mocno górzystą wyspą bez wielu tuneli czy wiaduktów, więc drogi wiją się jak serpentyny w górę i w dół oplatając kolejne wzniesienia i dostarczając mi niezłego fun'u i stresu piękniejszej części mojej rodziny. Więc dodarcie do miejsca oddalonego o zaledwie 40 km może spokojnie potrwać nawet godzinkę. A przecież nie chodzi o to, żeby pędzić na złamanie karku, ale o podziwianie pięknych widoków. Nie pozostało nic innego: trzeba było zweryfikować plany. Wyrzucamy z listy jezioro Kournas – jedyne słodkowodne jezioro wyspy, gdzie można spotkać żółwie. Odpada też miasto Retimno. Koncentrujemy się na zachodniej części wyspy. Chcemy odwiedzić miejsce o którym napiszę na końcu, wąwóz Samaria, wspomniane już plaże Elafonisi oraz Falassarna i kilka pomniejszych atrakcji na trasie.
Najpierw polecę wąwóz Samaria. Z żalem muszę przyznać, że nam nie udało się go zwiedzić. Wprawdzie byliśmy na szczycie przy wejściu na trasę po wąwozie, lecz żeby przejść całą trasę liczącą kilkanaście kilometrów potrzeba minimum 4 godzin, a tyle nie mieliśmy. Można wprawdzie zejść „tylko” po 600 stromych kamiennych stopniach, żeby zaliczyć pierwszy etap, ale odpuściliśmy. Niemniej, nawet krótki „rzut oka” na wąwóz z góry robi wrażenie.
Przedzierając się przez górskie przełęcze można spotkać wiele urokliwych wiosek osadzonych na stromych zboczach.
Po drodze między plażą Elafonisi i Falassarna krótkie odwiedziny w Jaskini Agia Sofia. Wspinamy się po dwustu stopniach i podziwiamy stalagmity i stalaktyty. Przy okazji, czy wiecie jaka jest równica między tymi dwoma? Nie przejmujcie się, mi też się to myliło, ale teraz już na pewno zapamiętacie do końca życia: w jednym jest w środku „gmi” w drugim „kty”...
I przechodzimy do miejsca, które wywarło na mnie największe wrażenie, mianowicie plaża Seitan Limania, zwana również Zatoką Szatana. Niesamowity kształt zygzaka wcinającego się w skały i woda o niesamowitym kolorze. Atrakcją (dla niektórych wątpliwą) jest sam dojazd do tego miejsca. Prowadzi tam wąska i bardzo stroma droga z zakrętami 180 stopni. Uważam, że oprócz odwagi trzeba mieć trochę doświadczenia i wyobraźni, żeby tu bezpiecznie zjechać i później wjechać. Stromizny i zakręty sprawiają, że część trasy musimy pokonać na „jedynce”, a małe autka z 3 czy 4 osobami na pokładzie mogą mieć problem z podjazdem.
Lecz zjazd to dopiero wstęp – mała igraszka, ponieważ żeby dostać się do samej plaży musimy zejść po stromym zboczu z wąskimi półkami skalnymi i luźnymi kamieniami. Niestety bardzo ryzykowne i niebezpieczne. Ale jak już wspomniałem miejsce wygląda niezwykle, co jest dodatkowo spotęgowane księżycowym krajobrazem całego półwyspu Akrotiri, na którym się znajduje.
Na tym zakończę moje wywody. Gratuluję wytrwałym, którzy dodarli do końca postu. Piszcie komentarze i dzielcie się swoimi wrażeniami z Krety lub innych miejsc wartych odwiedzenia.
My już planujemy kolejną podróż, więc do usłyszenia!









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Malmö 2023 - cz. 2

Malmö cz. 2 (nieco długa, ale ostatnia – z wieloma praktycznymi informacjami) W pierwszym poście skupiłem się na Kopenhadze, ale teraz prz...

Popularne