sobota, 5 kwietnia 2025

Saragossa, Hiszpania - część 1

Chciałbym Was tym razem zabrać w podróż do serca Hiszpanii: Aragonii i jej stolicy Saragossy. Nie jest to oczywisty cel turystyczny, bo daleko od morza, więc tym bardziej zapraszam do lektury, a nuż stwierdzicie, że warto odwiedzić to miasto.

Dla nas ta podróż nie była typowym wypadem na zwiedzanie. Przyjechaliśmy tu z Ewcią odwiedzić naszą dzielną córeczkę, która studiuje pół roku na tutejszym uniwersytecie w ramach programu Erasmus.

Do Saragossy nie jest łatwo się dostać samolotem z Polski. Bezpośrednich lotów nie ma, trzeba lecieć z przesiadką. Najlepiej czasowo wypada przez Londyn lub Paryż. Można też dolecieć do Barcelony lub Madrytu i dalej pociągiem, lub tak jak my: do Walencji i wypożyczonym autem pokonać nieco ponad 300 km do Saragossy. Zresztą zarówno od Madrytu, Barcelony czy Bilbao na południu, odległości są podobne.

Jeśli chodzi o wypożyczenie auta, to nawet w turystycznej Walencji można znaleźć naprawdę atrakcyjne oferty. Nam trafił się praktycznie nowy (z przebiegiem zaledwie 2400 km) Seat Arona. Za to autko bez limitu kilometrów, z pełnym ubezpieczeniem, na całe 5 dni zapłaciłem zawrotną cenę … (tutaj werble budujące napięcie) … 80 euro! Nie za dzień, ale za wszystkie 5 dni. Nawet z paliwem jest to dużo taniej niż byśmy zapłacili za dojazd pociągiem. Oczywiście musimy pamiętać, że byliśmy pod koniec marca, zdecydowanie nie w wysokim sezonie. Ale cena i tam mnie pozytywnie zaskoczyła. Taniej udało mi się chyba tylko na Malcie, ale to było mniejsze auto.

O ile w hiszpańskich miastach, zwłaszcza w Walencji, prowadzenie samochodu może wymagać stalowych nerwów i oczu dookoła głowy, to na autostradach o dziwo jest pełen relaks. Drogi są w większości bardzo dobrej jakości, a kierowcy (być może z obawy o swoje portfele i punkty) skrupulatnie przestrzegają ograniczenia prędkości do 120 km/h i nie spotkałem się z przejawami agresji drogowej jaką często widywałem np. w Grecji (co się stało ze stereotypowym hiszpańskim temperamentem??).

Nawet po Saragossie – mieście wielkości Wrocławia (z 660 tyś. mieszkańców) – jeździło się całkiem przyjemnie. Niewątpliwie problemem jest jednak parkowanie. Mimo, że nasz hotel nie był w samych centrum Saragossy, a ok. 30 min. na pieszo, to szukanie wolnego miejsca (nawet płatnego) zajęłoby dużo czasu, więc ostatecznie zdecydowaliśmy się na parking hotelowy – niestety dość drogi.

Większość najciekawszych atrakcji jest w ścisłym centrum, więc można ogarnąć na pieszo, ale komunikacja miejska też dobrze funkcjonuje. Jest co prawda tylko 1 linia tramwajowa, która prowadzi główną arterią miasta, ale liczne linie autobusowe bez problemu dowiozą nas do każdego miejsca. Alternatywą są też taksówki. Osobiście nie sprawdzałem, ale ponoć nie są drogie. Zwłaszcza w nocy może to być jedyna opcja.

A zatem, co można tu zobaczyć. Najważniejszym punktem miasta jest Bazylika katedralna Nuestra Señora del Pilar (Matki Bożej na Kolumnie). Muszę przyznać, że pierwotnie nie sądziłem, że będzie to coś specjalnego, ale jak już weszliśmy do środka to trochę mnie zatkało. Wielkość i rozmach z jakim została wybudowana, liczne kapliczki, wewnętrzna kopuła kamienna, a przede wszystkim detale potężnego alabastrowego ołtarza robią piekielnie dobre wrażenie (użycie słowa „piekielnie” w kontekście bazyliki jest całkowicie przypadkowe, albo nie…). Sam jestem zaskoczony, bo generalnie zwiedzanie kościołów to nie do końca moja bajka, i pewnie gdyby tu była długa kolejka do wejścia lub drogie bilety, to bym odpuścił, a szkoda by było tego nie zobaczyć. A tu było i za darmo i bez kolejki.

Trzeba jednak zapłacić, żeby wjechać na punkt widokowy na jednej z wież bazyliki, skąd możemy podziwiać panoramę całego miasta. Ale zdecydowanie warto.

Przy okazji, wspomniana Matka Boża na Kolumnie to nie tylko symbol Saragossy, ale również patronka krajów hiszpańskojęzycznych. Objawiła się ponoć właśnie tutaj nad rzeką Ebro, Jakubowi Apostołowi w roku 40 n.e. Jakubek nie bardzo sobie radził z krzewieniem chrześcijaństwa, a to objawienie zdecydowanie mu pomogło.

Warto wspomnieć, że miasto już wtedy istniało, więc liczy sobie ponad 2 tyś. lat. Założone jeszcze przed naszą erą jako rzymska kolonia przez Cesarza Augusta, który nazwał miasto swoim imieniem, czyli: Caesaraugusta. Nazwa ta po podbojach muzułmańskich została zniekształcona jako Saraqusta, by w końcu w języku hiszpańskim zostać najpierw Saragosą, a potem Zaragozą.

Kolejnym punktem „must-see” jest niewątpliwie Alfajeria - ufortyfikowany średniowieczny pałac muzułmański. Oprócz podziwiania architektury w stylu mauretańskim możemy tu zobaczyć obszerną wystawę poświęconą jednemu z najwybitniejszych hiszpańskich artystów, dumy Aragonii (bo urodził się niedaleko Saragossy) – Francesco Goi. Ciekawostka: Goya namalował swój pierwszy fresk we wspomnianej powyżej Bazylice del Pilar, i to właśnie wtedy jego kariera nabrała tempa. W ciągu ponad 50 lat swojej pracy stworzył około 700 malowideł (niektóre imponujących rozmiarów) i ponad tysiąc rysunków i grafik.

W pałacu mieści się również siedziba parlamentu Aragonii, a ponieważ byliśmy akurat w niedzielę, to sala obrad była dla nas dostępna do zwiedzenia.

W kolejnym poście napiszę o rzeczy najważniejszej – czyli o jedzonku i moich zmaganiach z językiem hiszpańskim, a także o tym co można zobaczyć w niewielkiej odległości od Saragossy.    


Saragossa, Hiszpania - część 1

Chciałbym Was tym razem zabrać w podróż do serca Hiszpanii: Aragonii i jej stolicy Saragossy. Nie jest to oczywisty cel turystyczny, bo dale...

Popularne