niedziela, 29 stycznia 2023

Cypr zimą - cz. 1

 Kawałek lata w środku zimy – CYPR cz. 1

Właśnie wróciliśmy (29 stycznia) z krótkiego wypadu poza nasze granice i tradycyjnie spieszę z relacją, licząc że może kogoś zainspiruję do planowania kolejnej podróży, a może wręcz przeciwnie – utwierdzę w przekonaniu, że lepiej siedzieć na miejscu… 
Przypominam, że tutaj przedstawiam osobiste doświadczenia i jest to subiektywna ocena moich i Ewy wrażeń. Zachęcam do komentowania, dyskusji lub pytań. Przypominam również o innych wpisach na moim blogu z poprzednich miejsc, które odwiedziliśmy. Link do bloga w komentarzu.

Dlaczego Cypr, i dlaczego zimą? Postaram się poniżej odpowiedzieć na te pytania.

Po pierwsze, bo jest taniej! Pierwotnie mieliśmy szukać śniegu, żeby pojeździć na nartach i desce, ale jak zobaczyłem ceny noclegów, wyżywienia i skipass’ów, a na dodatek jeszcze wcale nie ma pewności, że śnieg będzie nawet w Austrii czy Włoszech, to stwierdziłem, że nas nie stać i lecimy coś pozwiedzać, a może uda się jeszcze złapać witaminę D i naładować akumulatory (tak, zarówno ja jak i Ewcia jesteśmy zasilani energią słoneczną – odkryłem to dawno zanim panele fotowoltaiczne weszły do powszechnego użytku).

Po drugie, bo na Cyprze jest piękna pogoda nawet jak jej nie ma (tak, tak - brzmi to trochę zagadkowo, ale objaśnię później) i przepięknie zielono.

Po trzecie, bo jest stosunkowo blisko i mamy do wyboru sporą ilość lotów z wielu polskich miast, w tym z Wrocławia zarówno do Pafos (z Ryanair’em) jak i do Larnaki (z Wizzair’em). My wybraliśmy Ryanair głównie z powodu atrakcyjnej ceny, którą udało nam się wyhaczyć, ale również ze względu na dogodne dni i godziny lotów (wylot środa rano, powrót niedziela wczesne popołudnie). Cztery noce i praktycznie pełne cztery dni na zwiedzenie i wypoczynek (choć w naszym przypadku wypoczynek jedynie psychiczny nie fizyczny).

A na dodatek jest pusto. Podejrzewam, że w sezonie letnim może być i tłoczno i drogo.

A tak, zaledwie 3 godziny lotu i zamiast mroźnej pogody, szarego i zachmurzonego nieba, mamy piękne błękitne niebo i +20 stopni.

Minusy podróży na Cypr zimą? Może padać i wiać. Pogoda może zmienić się jak w kalejdoskopie. Prognoza może pokazywać w kolejnym tygodniu piękne słońce, ale będzie padać, lub vice versa. Nam się trafiło, odpukać - jak zawsze. Nie chcę zapeszyć, ale faktycznie mamy szczęście, bo zwykle rezerwujemy loty co najmniej kilka tygodni lub nawet kilka miesięcy wcześniej i jaka będzie pogoda to czysta loteria.

U nas w środę i czwartek było piękne słoneczko i temperatury rzędu 19-20 stopni (wieczorem temperatura spada nawet do 14, więc ciepła bluza musi być), w piątek dla urozmaicenia niebo troszkę się zachmurzyło i wiał silny wiatr. Choć "silny" to pojęcie względne, bo prognoza pokazywała wiatr "umiarkowany", a ja miałem wrażenie, że chce mi łeb urwać. Ciekawe jak wygląda "ich" porywisty wiatr. Ale nie żebym narzekał: mimo wiatru było dość ciepło (nadal koło 18 stopni) i przyjemnie się zwiedzało. W sobotę w ciągu dnia ani śladu po wietrze i chmurach, tylko wieczorem popadało (jakieś 2 godzinki i to wszystko). Na zwiedzanie (bo taki był nasz główny cel), pogoda wymarzona.

W niedzielę Cypr żegnał nas znów piękną pogodą. Na płycie lotniska jeszcze słoneczko mocno przypieka i zdaje się wołać: „Dokąd jedziecie? Zostańcie na dłużej”. Ale trzeba wracać do domu, do dzieci, do pracy. Całe szczęście, że oboje z Ewą uwielbiamy swoją pracę i powrót nie jest wcale przykry. Tylko ta pogoda…

Kolejny minus? Morze nie będzie ciepłe (choć fani Bałtyku nie powinni narzekać, bo woda ma temperaturę ok. 17-18 stopni, czyli tyle co nasze morze w lecie). Oczywiście nie darowałbym sobie gdybym będąc na Cyprze nie wszedł do morza. Pomocne okazało się moje doświadczenie w morsowaniu i kilka razy się zanurzyłem, choć prawdziwą przyjemność czerpię dopiero przy temperaturze wody bliżej 30 stopni, ale o tej porze roku nie można tu na to liczyć.

Po stronie wad zapisałbym też krótszy dzień. Słońce zachodzi tuż po godzinie 17, więc automatycznie mamy mniej czasu na podziwianie pięknych widoków i okoliczności przyrody. Pozostaje
Pozostałe „za i przeciw” wywnioskujcie sobie sami z treści moich opowieści.

To tyle tytułem wstępu (wiem, wiem, jak zwykle się rozpisałem), a teraz do rzeczy. Ponieważ chcę, aby mój blog pełnił również funkcję edukacyjną, oto kilka faktów o Cyprze.

Wyspa leży we wschodniej części Morza Śródziemnego i teoretycznie znajduje się w Zachodniej Azji, choć państwo Cypr należy do Europy i jest członkiem Unii Europejskiej (tak jak Polska dokładnie od 1 maja 2004 r.). Obowiązującą walutą jest Euro. Ludność całkowita to zaledwie 1,2 miliona.

Jeśli chodzi o powierzchnię to jest to mniej więcej połowa powierzchni Dolnego Śląska. A w linii prostej odległość między krańcami to jakieś 200 km. Ponieważ teren jest dość górzysty, dotarcie z jednego końca na drugi zajmuje dużo więcej czasu niż mogłoby się wydawać patrząc tylko na dystans (o poruszaniu się samochodem będzie później).

Wyspa jest podzielona. Większa część (zachód i południe) to greckojęzyczna Republika Cypru, a część turecka to północno-wschodni kraniec wyspy (ok. 1/3) – tzw. Turecka Republika Cypru Północnego - nieuznawana jednak na arenie międzynarodowej.
Sama stolica Nikozja (choć faktyczna nazwa to Lefkozja), również jest podzielona. Podzielone są także opinie co do tego czy warto ją odwiedzić. Chcielibyśmy sami się przekonać i wyrobić sobie opinię, ale zabrakło już czasu.
Na wyspie są również bazy brytyjskie (na mapach oficjalnie terytorium Zjednoczonego Królestwa, choć granicy nie ma).

Historia Cypru jest bogata i burzliwa. Bardziej dociekliwych odsyłam do źródeł w internetach; tutaj nie znajdę już miejsca, żeby o tym pisać. Dodam tylko tyle, że właśnie dzięki temu widać różne wpływy na wyspie i bogactwo kulturowe.

Co najbardziej zaskoczyło mnie w Cyprze to fakt, że uprawiane są tu banany. Szczególnie na zachodnim wybrzeżu, rejon Pafos jest usłany plantacjami. Po prostu przy drodze, nieogrodzone można podziwiać piękne bananowce i z bliska zobaczyć potężne kiście zabezpieczone workami. Worki zakładane są w celu zapewnienia ochrony przed insektami, piaskiem niesionym przez wiatr, bezpośrednim wpływem promieni słonecznych oraz dla wywołania efektu szklarniowego.

Oprócz bananów, już mniej zaskakujące, są liczne sady pomarańczowe, mandarynkowe, winnice czy gaje oliwne.

Na dziś tutaj muszę zrobić pauzę. Jeśli się podoba, dajcie znać. Ale i tak będę pisał dalej!

(W kolejnej części lub częściach – zobaczymy jak mi pójdzie pisanie – przeczytacie o wybranych atrakcjach, o tym jak się jeździ po Cyprze, i jak flamingi mogły doprowadzić do naszego rozwodu...)























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Malmö 2023 - cz. 2

Malmö cz. 2 (nieco długa, ale ostatnia – z wieloma praktycznymi informacjami) W pierwszym poście skupiłem się na Kopenhadze, ale teraz prz...

Popularne